Piotrowi zdjeli gips a najnowsze wyniki wskazywały, że wszystko się unormowało i nie ma powodów do obaw. Gawryło co jakiś czas był wzywany na komisariat ponieważ policja nadal bezskutecznie ustalała przebieg wypadku i poszukiwała sprawcy.
-Ten człowiek musi za to odpowiedzieć- blondynka leżała wtulona w swojego męża- Prawie mi Cię zabił.
-Dlaczego tam nie ma żadnego monitoringu? Wszystko byłoby łatwiejsze.
-Nie chcę mi się wierzyć, że nie było tam nikogo, żadnych świadków.
-Wyszedłem tylko zapalić papierosa i do Ciebie zadzwonić ale zostawiłem telefon w lekarskim więc chciałem wrócić. Przechodziłem przez ulicę i bum! Potem się obudziłem a Ty zapłakana trzymałaś mnie za rękę. Tyle pamiętam. Nawet nie widziałem tamtego samochodu, oślepiły mnie światła.
-Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni a ten człowiek, kimkolwiek jest zostanie ukarany.
-Czekaj, Hana... Przecież tak, naprzeciwko jest ta budka z fast foodami, nie?
-Faktycznie! Myślisz, że mają tam kamery?
-Szczerze mówiąc wątpię ale zawsze warto to sprawdzić.
-To może jutro?- Goldberg spojrzała na zegarek. 00:12- To znaczy dziś ale trochę później... Tak za kilka godzin?
-Jasne, dobranoc- mężczyzna ucałował blondynkę w czoło na co Hana dość mocno wtuliła się w jego ramię. Minęło kilka minut.
- Śpisz?
-Nie a Ty?
-Nie mogę zasnąć...
Odwróciłam się w Jego stronę, usiadłam. W naszej sypialni panował mrok a do środka przebijały się pojedyncze promienie światła. Dłoń ułożyłam na jego policzku a on delikatnie mnie w nią musnął ustami.
-Tęsknie za...- Piotr nie dał mi dokończyć. Po chwili znalazłam się już pod nim a on zaczął mnie całować po twarzy aby następnie dotknąć moich spragnionych pocałunków ust. Od tak dawna go nie czułam, tak bardzo mi go brakowało.
*****************************************
Leżeliśmy wtuleni w siebie uspokajając oddechy. Widziałam, że Piotr chcę mi coś powiedzieć ale nie przechodziło mu to przez gardło. Szczerze mówiąc żadne słowa nie były mi potrzebne. Najważniejsza była Jego obecność. To, że leżał obok mnie, tylko mój, cały mój.
-Dobranoc- szepnęłam całując go w policzek. Zasnęłam spokojna, wyciszona i szczęśliwa. Pierwszy raz od bardzo dawna ogarnęło mnie uczucie braku trosk i zmartwień.
**************************************
-Cześć- wyszeptałam kiedy zauważyłam, że Piotr też już nie śpi. Zaczęłam gładzić dłonią Jego policzek. Uśmiechnął się.
-Hej- ucałował mnie w czoło i spojrzał na zegarek- Już po 9? Cholera, o 10 mam dyżur.
-Jesteś na zwolnieniu, zapomniałeś?- zaśmiałam się i spojrzałam w Jego oczy.
-Ale Ty nie jesteś.
-No nie... Dlatego możesz mnie już puścić? Spóźnię się...
-Nie, nie mogę- szepnął dość czule ogarniając mi włosy z twarzy.
-Piotr! Ja naprawdę lubię tu z Tobą leżeć ale wybacz... Praca.
-Jesteś wredna.
-Nie, nie jestem.
-Jesteś- pocałował mnie w usta po czym się ode mnie odsunął i podał mi szlafrok.
-Dziękuje- szybko wstałam i narzuciłam na siebie ubranie. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, przebrałam się i w pełni gotowa do wyjścia wyszłam z pomieszczenia. Piotr stał oparty o futrynę drzwi, podeszłam do Niego.
-A Ty dokąd?
-Odwiozę Cię do pracy, już mogę.
-No chyba zwariowałeś! Miałeś odpoczywać.
-Nic mnie tak nie relaksuje jak jazda samochodem, nie martw się. Gotowa?
-Tak ale Ty nie byłeś nawet w łazience. Spóźnie się...
-Byłem, przebudziłem się coś po piątej i nie mogłem zasnąć. Idziemy?
-Miałeś się wysypiać.
-A Ty ograniczać. Idziemy- chwycił mnie za dłoń i razem wyszliśmy z mieszkania. Pomimo tej całej sielanki czułam, że coś nie gra. Piotr się czymś mocno denerwował, zauważyłam to już rano kiedy nerwowo bawił się obrączką.
-Co jest?- zapytałam kiedy byliśmy już w drodze do Leśnej Góry.
-Ale o co Ci chodzi?
-Jesteś jakiś dziwny... Coś się stało?
-Wszystko gra, nie martw się o mnie.
-To o kogo mam się do cholery martwić?
Piotr przewrócił oczami.
-Muszę jechać dzisiaj na tą policję, powiedzieć im o tym monitoringu.
-Boisz się?
-Co? Ja? Nie.
-Chcesz żebym pojechała tam z Tobą?
-Tak- uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na Jego kolanie. Oparłam głowę o siedzenie i przymknęłam oczy. Promienie marcowego słońca drażniły mnie po twarzy w bardzo przyjemny sposób.
********************************************
Mój dyżur ciągnął się w nieskończoność. Byłam w szpitalu dopiero kilka godzin a czułam jakby każda minuta trwała wieczność.
Musiałam wydrukować wypowiedzenie i jak najszybciej zanieść je Tretterowi. Postanowiłam odejść z pracy. Zbyt dużo spraw mnie tutaj przytłoczyło i dało do zrozumienia, że nie jest to dobre miejsce dla mnie.
Zapukałam do drzwi gabinetu Trettera. Po chwili usłyszałam chłodne 'proszę'. Weszłam do środka. Na mój widok Stefan szeroko się uśmiechnął. Usiadłam na krześle a na biurko położyłam podpisane już wypowiedzenie.
-Hana... Żartujesz sobie?
-Nie. Zrozum mnie, Stefan. Próbuję wszystko odbudować z Piotrem, jestem w ciąży. Potrzebuję odpoczynku, przerwy.
-Możesz wziąć urlop.
-Nie chcę tutaj wracać, przepraszam Ciebie.
-Nic nie da się zrobić?
-Nie, bardzo mi przykro. Idę sprzątnąć swoje rzeczy.
-Powodzenia, pozdrów Piotra.
-Jasne, cześć.
-Cześć.
Wyszłam i poczułam jak wszystko po mnie spłynęło, odpuściło. Zaczęłam się uśmiechać sama do siebie. Poprosiłam pielęgniarkę o jakieś kartony i poszłam do swojego gabinetu. Szybko wykręciłam numer Piotra. Gawryło odebrał po dwóch sygnałach. Powiedziałam mu co i jak i poprosiłam aby po mnie przyjechał. Zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wszystkie zdjęcia, dokumenty i całą resztę. Po 30 minutach do środka wszedł mój mąż. Pomógł mi pozbierać całą resztę i zaniósł kartony do auta. Ja w między czasie usiadłam po raz ostatni na swoim fotelu. To na tym biurku jeszcze niedawno siedział Krzysztof i mnie uwodził a ja jak głupia zauroczyłam się Nim i jego postawą. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb, dosłownie.
-Wszystko?
-Wygląda na to, że tak. Piotr- złapałam go za ramię i wyciągnęłam dłoń.- To dla Ciebie- podałam mu wisiorek.
-Przecież to Twoje.
-Teraz już Twoje. Chce żebyś go nosił i zawsze o mnie pamiętał.
Przytulił mnie bardzo mocno. Stanęłam na palcach i zarzuciłam mu ręce za szyje. Poczułam jak Piotr wtula się w moje włosy.
-Przepraszam Ciebie, za wszystko.
-Hana...- ujął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi w oczy. Chciał mi TO powiedzieć! Z niecierpliwością czekałam na te dwa słowa ale w chwili kiedy Piotr nabrał powietrza aby je wypowiedzieć ktoś bez pukania wszedł do mojego gabinetu.
-Nie możesz odejść!- Radwan wykrzyczał te słowa zupełnie nieświadomy, że nie jestem tu sama. Długo nie musiałam czekać aby Piotr wkroczył do akcji..