poniedziałek, 27 lipca 2015

Część 5 :)

Minął ponad tydzień. Hana i Piotr zbliżali się do siebie z każdym dniem na nowo. Okazywali sobie coraz to więcej czułości ale też dużo rozmawiali. Kobieta czuła, że wszystko wraca na swój tor.

Piotrowi zdjeli gips a najnowsze wyniki wskazywały, że wszystko się unormowało i nie ma powodów do obaw. Gawryło co jakiś czas był wzywany na komisariat ponieważ policja nadal bezskutecznie ustalała przebieg wypadku i poszukiwała sprawcy.
-Ten człowiek musi za to odpowiedzieć- blondynka leżała wtulona w swojego męża- Prawie mi Cię zabił.
-Dlaczego tam nie ma żadnego monitoringu? Wszystko byłoby łatwiejsze.
-Nie chcę mi się wierzyć, że nie było tam nikogo, żadnych świadków.
-Wyszedłem tylko zapalić papierosa i do Ciebie zadzwonić ale zostawiłem telefon w lekarskim więc chciałem wrócić. Przechodziłem przez ulicę i bum! Potem się obudziłem a Ty zapłakana trzymałaś mnie za rękę. Tyle pamiętam. Nawet nie widziałem tamtego samochodu, oślepiły mnie światła.
-Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni a ten człowiek, kimkolwiek jest zostanie ukarany.
-Czekaj, Hana... Przecież tak, naprzeciwko jest ta budka z fast foodami, nie?
-Faktycznie! Myślisz, że mają tam kamery?
-Szczerze mówiąc wątpię ale zawsze warto to sprawdzić.
-To może jutro?- Goldberg spojrzała na zegarek. 00:12- To znaczy dziś ale trochę później... Tak za kilka godzin?
-Jasne, dobranoc- mężczyzna ucałował blondynkę w czoło na co Hana dość mocno wtuliła się w jego ramię. Minęło kilka minut.
- Śpisz?
-Nie a Ty?
-Nie mogę zasnąć...
Odwróciłam się w Jego stronę, usiadłam. W naszej sypialni panował mrok a do środka przebijały się pojedyncze promienie światła. Dłoń ułożyłam na jego policzku a on delikatnie mnie w nią musnął ustami.
-Tęsknie za...- Piotr nie dał mi dokończyć. Po chwili znalazłam się już pod nim a on zaczął mnie całować po twarzy aby następnie dotknąć moich spragnionych pocałunków ust. Od tak dawna go nie czułam, tak bardzo mi go brakowało.
*****************************************
Leżeliśmy wtuleni w siebie uspokajając oddechy. Widziałam, że Piotr chcę mi coś powiedzieć ale nie przechodziło mu to przez gardło. Szczerze mówiąc żadne słowa nie były mi potrzebne. Najważniejsza była Jego obecność. To, że leżał obok mnie, tylko mój, cały mój.
-Dobranoc- szepnęłam całując go w policzek. Zasnęłam spokojna, wyciszona i szczęśliwa. Pierwszy raz od bardzo dawna ogarnęło mnie uczucie braku trosk i zmartwień.
**************************************
-Cześć- wyszeptałam kiedy zauważyłam, że Piotr też już nie śpi. Zaczęłam gładzić dłonią Jego policzek. Uśmiechnął się.
-Hej- ucałował mnie w czoło i spojrzał na zegarek- Już po 9? Cholera, o 10 mam dyżur.
-Jesteś na zwolnieniu, zapomniałeś?- zaśmiałam się i spojrzałam w Jego oczy.
-Ale Ty nie jesteś.
-No nie... Dlatego możesz mnie już puścić? Spóźnię się...
-Nie, nie mogę- szepnął dość czule ogarniając mi włosy z twarzy.
-Piotr! Ja naprawdę lubię tu z Tobą leżeć ale wybacz... Praca.
-Jesteś wredna.
-Nie, nie jestem.
-Jesteś- pocałował mnie w usta po czym się ode mnie odsunął i podał mi szlafrok.
-Dziękuje- szybko wstałam i narzuciłam na siebie ubranie. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam makijaż, przebrałam się i w pełni gotowa do wyjścia wyszłam z pomieszczenia. Piotr stał oparty o futrynę drzwi, podeszłam do Niego.
-A Ty dokąd?
-Odwiozę Cię do pracy, już mogę.
-No chyba zwariowałeś! Miałeś odpoczywać.
-Nic mnie tak nie relaksuje jak jazda samochodem, nie martw się. Gotowa?
-Tak ale Ty nie byłeś nawet w łazience. Spóźnie się...
-Byłem, przebudziłem się coś po piątej i nie mogłem zasnąć. Idziemy?
-Miałeś się wysypiać.
-A Ty ograniczać. Idziemy- chwycił mnie za dłoń i razem wyszliśmy z mieszkania. Pomimo tej całej sielanki czułam, że coś nie gra. Piotr się czymś mocno denerwował, zauważyłam to już rano kiedy  nerwowo bawił się obrączką.
-Co jest?- zapytałam kiedy byliśmy już w drodze do Leśnej Góry.
-Ale o co Ci chodzi?
-Jesteś jakiś dziwny... Coś się stało?
-Wszystko gra, nie martw się o mnie.
-To o kogo mam się do cholery martwić?
Piotr przewrócił oczami.
-Muszę jechać dzisiaj na tą policję, powiedzieć im o tym monitoringu.
-Boisz się?
-Co? Ja? Nie.
-Chcesz żebym pojechała tam z Tobą?
-Tak- uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na Jego kolanie. Oparłam głowę o siedzenie i przymknęłam oczy. Promienie marcowego słońca drażniły mnie po twarzy w bardzo przyjemny sposób.
********************************************
Mój dyżur ciągnął się w nieskończoność. Byłam w szpitalu dopiero kilka godzin a czułam jakby każda minuta trwała wieczność.
Musiałam wydrukować wypowiedzenie i jak najszybciej zanieść je Tretterowi. Postanowiłam odejść z pracy. Zbyt dużo spraw mnie tutaj przytłoczyło i dało do zrozumienia, że nie jest to dobre miejsce dla mnie.
Zapukałam do drzwi gabinetu Trettera. Po chwili usłyszałam chłodne 'proszę'. Weszłam do środka. Na mój widok Stefan szeroko się uśmiechnął. Usiadłam na krześle a na biurko położyłam podpisane już wypowiedzenie.
-Hana... Żartujesz sobie?
-Nie. Zrozum mnie, Stefan. Próbuję wszystko odbudować z Piotrem, jestem w ciąży. Potrzebuję odpoczynku, przerwy.
-Możesz wziąć urlop.
-Nie chcę tutaj wracać, przepraszam Ciebie.
-Nic nie da się zrobić?
-Nie, bardzo mi przykro. Idę sprzątnąć swoje rzeczy.
-Powodzenia, pozdrów Piotra.
-Jasne, cześć.
-Cześć.
Wyszłam i poczułam jak wszystko po mnie spłynęło, odpuściło. Zaczęłam się uśmiechać sama do siebie. Poprosiłam pielęgniarkę o jakieś kartony i poszłam do swojego gabinetu. Szybko wykręciłam numer Piotra. Gawryło odebrał po dwóch sygnałach. Powiedziałam mu co i jak i poprosiłam aby po mnie przyjechał. Zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wszystkie zdjęcia, dokumenty i całą resztę. Po 30 minutach do środka wszedł mój mąż. Pomógł mi pozbierać całą resztę i zaniósł kartony do auta. Ja w między czasie usiadłam po raz ostatni na swoim fotelu. To na tym biurku jeszcze niedawno siedział Krzysztof i mnie uwodził a ja jak głupia zauroczyłam się Nim i jego postawą. Miałam ochotę strzelić sobie w łeb, dosłownie.
-Wszystko?
-Wygląda na to, że tak. Piotr- złapałam go za ramię i wyciągnęłam dłoń.- To dla Ciebie- podałam mu wisiorek.
-Przecież to Twoje.
-Teraz już Twoje. Chce żebyś go nosił i zawsze o mnie pamiętał.
Przytulił mnie bardzo mocno. Stanęłam na palcach i zarzuciłam mu ręce za szyje. Poczułam jak Piotr wtula się w moje włosy.
-Przepraszam Ciebie, za wszystko.
-Hana...- ujął moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi w oczy. Chciał mi TO powiedzieć! Z niecierpliwością czekałam na te dwa słowa ale w chwili kiedy Piotr nabrał powietrza aby je wypowiedzieć ktoś bez pukania wszedł do mojego gabinetu.
-Nie możesz odejść!- Radwan wykrzyczał te słowa zupełnie nieświadomy, że nie jestem tu sama. Długo nie musiałam czekać aby Piotr wkroczył do akcji..



TAK, ZABIJCIE MNIE! Ponad tydzień znowu :c Przepraszam!!
KOMENTUJCIE!! 

niedziela, 19 lipca 2015

Część 4

Przepraszam za ponad tygodniową przerwę w dodawaniu next'ów ale wyjechałam na wakacje, potem byłam w Warszawie a że nie piszę na swoim laptopie tylko mojej mamy nie mogłam zabrać go ze sobą.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się ta krótsza część i poczekacie cierpliwie na następną :D
Dodaję taką trochę niedopracowaną ale jutro znowu wyjeżdzam, znowu bez laptopa i nie miałabym możliwości poprawienia błędów i dopisania jeszcze kilku zdań a wtedy Bóg jeden wie ile czekalibyście na nexta ;p


https://www.youtube.com/watch?v=dM75X5sNqJU - podkład

CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE!!

-Hana, zaczekaj!
-Tak?- Krzysztof podbiegł do blondynki w mgnieniu oka.
-Chciałbym tylko zapytać jak się czujesz, co z Piotrem bo z tego co słyszałem wyszedł już do domu.
-Tak, własnie do Niego miałam jechać.
-Mam nadzieję, że jakoś się między Wami ułoży.
-Ja też, dzięki. Przepraszam Krzysztof ale sam rozumiesz...
-Tak, oczywiście. To, cześć.- Radwan delikatnie się uśmiechnął, odwzajemniłam ten gest i ruszyłam w swoją stronę.

Miałam wielką nadzieję, że Piotr jeszcze nie śpi i uda nam się chwilę pogadać. Akurat dzisiejszego wieczoru potrzebowałam długiej, szczerej rozmowy.

Kiedy weszłam do mieszkania pierwsze co rzuciło mi się w oczy to zapalona lampka w salonie. Zdjełam szpilki i zajrzałam do pomiejszczenia. Piotra jednak tam nie było. Zapukałam do drzwi łazienki bo wydawało mi się, że ktoś bierze prysznic ale tak, coś mi się zdało.
-Mnie szukasz?- usłyszałam za plecami głos swojego męża. Odwróciłam się w jego kierunku- Byłem na balkonie, musiałem zapalić.
-Dobrze wiesz, że Ci nie wolno- odparłam siadając obok niego na kanapie- Powinnieneś na siebie uważać.
-Tsa...- rzucił na ochłodne a po chwili dodał- Lepiej powiedz jak Ty się czujesz, jak dyżur?
-Ciężki, operowałam.
-Z nim?- brunet zacisnął pięści a ja od razu położyłam swoją dłoń na jego dłoń i dość mocno ścisnełam.
-Nie, nie z nim. Wiktoria poprosiła mnie o asyste, tyle. Pytała o Ciebie.
-Zadzwonię do niej ale to jutro. Jestem zmęczony, Ty chyba też... Idziemy spać?- spojrzał na mnie delikatnie się uśmiechając. Położył dłoń na moim kolanie i wbił wzrok w drzwi wejściowe.
-Co się dzieje?- zapytałam kładac swoją dłoń na jego ramieniu- O czym myślisz?
-O tym co będzie kiedy urodzisz, Hana. On będzie chciał jakiś testów na ojcostwo a ja chyba...
-To Twój syn.
-Nie masz takiej pewności.
-Mam i skończmy ten temat, błagam Ciebie.
-Idę się położyć.
-Zaczekasz na mnie? Idę jeszcze na chwilę do łazienki.
-Oczywiście.
Pocałowałam go w policzek i poszłam pod prysznic.

Stanełam przed lustrem i spojrzałam w swoje odbcie.
-Jak mogłam być taką idiotką? No jak...- nie mogłam na siebie patrzeć. Zdjełam ubrania, weszłam pod prysznic i wylałam na siebie prawie cały żel pod prysznic. Dopiero po chwili spostrzegłam się, że nie był mój tylko Piotra ale jakoś szczególnie się tym nie przyjełam bo do cholery to był mój facet, tylko mój.
Ciepłe krople wody uderzały o moje ciało a z oczu spływały łzy. Płakałam, cierpiałam, pragnełam żeby mi zaufał, pokochał od nowa. Każdego wieczora przechodziłam przez ten horror. Kiedy zasypiał i mnie przytulał czułam niepewność w jego ruchach i uścisku a kiedy się przy mnie budził już się nie uśmiechał tak jak wcześniej, nie witał mnie tym przekochanym ,,dzień dobry Kochanie''. Zmienił się a raczej to ja go zmieniłam swoją zdradą.

-Hana?- usłyszałam głos Piotra, chyba zmartwił się zbyt długą moją nieobecnością- Wszystko dobrze?
-Tak, tak- powiedziałam zakręcając wodę. Owinełam się w ręcznik i wyszłam z kabiny. Jakie było moje zaskoczenie kiedy zauważyłam opartego o umywalkę Piotra. Mężczyzna podszedł do mnie i bardzo mocno mnie przytulił. On nie chciał mojego cierpienia mimo iż sama na nie zapracowałam.
-Nie płacz, to nie jest tego warte...- szepnął tylko mocniej zagarniając mnie w swoje ramiona.
-Pozwól mi to naprawić, proszę Ciebie.
-Daj mi czas, ja muszę oswoić się z tym, że ktoś inny poznał smak Twoich ust, Twój zapach... Wtedy nie byłaś moją Haną, byłaś Jego Kochanką.- ucałował mnie w czoło, otarł łzy, ogarnął mokre włosy z twarzy i nachylił się nade mną. Tak jakby chciał mnie pocałować. Nawet się do mnie zbliżył ale jedyne co zrobił to musnął delikatnie ustami mój policzek i wyszedł z łazienki.

Pierwszy raz od bardzo dawna okazał mi jakąkolwiek czułość, pozwolił żebym poczuła się dla Niego równie ważna co kilka miesięcy temu. Naciągnełam na siebie za dużą szarą koszulkę, bieliznę i krótkie spodenki. Włosy związałam w niesfornego koka, otarłam łzy, przemyłam twarz wodą i wyszłam do salonu. Zgasiłam lampkę i poszłam do sypialni. Brunet leżał na łóżku a kiedy ja zajełam swoje miejsce znowu mnie przytulił, pocałował za ucho i pozwolił mi zasnąć.
Czułam, że to dopiero początek walki o Jego zaufanie ale byłam pewna, że tym razem nam się uda.


piątek, 10 lipca 2015

Część 3 :)

Hej, hej :D Zapraszam Was na kolejną część opowiadania! ;)

CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE!!

-Hana? Słysysz mnie?- Goldberg słyszała czyjś głos który przebijał się do jej uszu jednak nie był to głos który tak bardzo chciała usłyszeć po swoim przebudzeniu.
-Co z Piotrem? Co z moim dzieckiem?- wyszeptała robiąc długie pauzy między kolejnymi słowami.
-Nie martw się. Wasze dziecko jest całe i zdrowe. Wójcik zrobił Ci serie badań w tym usg. Nie masz czym przejmować.
-A Piotr? Gdzie jest mój mąż?
-Nic nie pamiętasz?
-Przemek...- złapała swojego brata za dłoń- Nie chcę pamiętać tego co wtedy usłyszałam. To był tylko sen, prawda? Piotr nie miał żadnego wypadku, operacji, on żyje i zaraz tu przyjdzie, prawda?- z nadzieją w głosie zadawała kolejne pytania ale nie doczekała się odpowiedzi na żadne z nich. Zapała jak gdyby nigdy nic pocałował ją w policzek i wyszedł z sali. Hana położyła dłoń na swoim brzuchu ale za chwilę ją zabrała. Chciało się jej płakać. Nikt nic jej nie mówił, traktowali ją jak powietrze i pozwalali żyć jej w niewiedzy.
-Hana? Jak się czujesz?- usłyszała głos Wiktorii. Od razu wyczuła, że coś nie gra. Jej głos pomimo jakieś radosnej nuty zawierał dużo strachu i rozczarowania.
-Gdzie jest Piotr? Wiktoria błagam... Powiedz mi prawdę.
-Tylko się nie denerwuj...
-Nie będę jeżeli powiesz mi co się stało!
-Piotra wprowadzili w śpiączkę... Ledwo wytrzymał operację.. Uratowali go w ostatniej chwili.
-Jak to w śpiączkę? Muszę go zobaczyć!- Goldberg usiadła na łóżku. Żadne uwagi Wiktorii do niej nie docierały. Chciałała tylko usiąść przy łóżku swojego męża i go przytulić.
-Hana, uważaj... Jesteś w ciąży, zagrożonej, nie możesz się denerwować.
-Na której sali leży?
-Chodź, zaprowadzę Cię ale najpierw idę po wózek. Nigdzie nie pójdziesz sama.
Hana wymusiła uśmiech po czym wstała i o własnych siłach wyszła z sali. Pierwszą osobą na którą się natknęła był Radwan. Siedział na krześle i pił kawę. Był wykończony, chyba spędził tu całą noc jednak Hany ten widok nie wzruszył. Przeszła obok niego obojętnie i przy małej pomocy Wiktorii udało się jej dotrzeć na oddział intensywnej terapii aby następnie udać się do sali w której leżał jej mąż.
Podeszła bliżej, nachyliła się nad nim i delikatnie musnęła jego ust. Następnie pocałowała go w policzek i w czoło. Z jej oczu poleciały łzy. Miała tego wszystkiego serdecznie dość. Dlaczego właśnie on? Dlaczego właśnie teraz? Te pytania zawracały głowę Blondynki.
Hana usiadła obok łóżka Piotra i uścisnęła jego dłoń.
-Hej... Mam nadzieję, że mnie słyszysz... Bardzo mi przykro i źle z tym, że tutaj leżysz a ja nic nie mogę zrobić aby Ci pomóc... Jestem tu bo Ty też byś przy mnie był, mimo wszystko, prawda? Nie wiem co mam Ci powiedzieć... Może zacznę od tego, że Cię kocham najmocniej na świecie, że jesteś dla mnie najważniejszy, że bardzo chciałabym zobaczyć Twój uśmiech, poczuć Twój dotyk i oddech... Nie możesz mnie tu zostawić samej... Urodzę Ci synka... Wiesz Kochanie.. Miałam Ci wczoraj o tym powiedzieć ale jakoś nie było okazji... Mam nadzieję, że się wybudzisz i mi wybaczysz... Może nie uwierzysz ale dla mnie naprawdę jesteś ideałem... Wiem, wiem... Nie lubisz kiedy tak mówię, bo każdy ma wady ale... ale... Chyba sam rozumiesz o co mi chodzi. Wszystko się nam uda tylko błagam.. błagam... przeżyj to. Słyszysz? Wyjdź z tego, obudź się i powiedz, że mnie kochasz. Już niedługo kolejna nasza rocznica.. Pamiętasz tamten dzień? Banalne pytanie, oczywiście, że pamiętasz. A pamiętasz jak zostałeś u mnie pierwszy raz? Przez tyle już przeszliśmy... Teraz Ty musisz wybrać... Błagam Ciebie... zostań ze mną, nie odchodź. Przecież ja Cię tak bardzo kocham. Jak nikogo innego nigdy wcześniej. Zostanę tu z Tobą, nie bój się...- Hana otarła łzy i drżącym głosem dodała- Jesteś całym moim światem, nie pozwolę Ci odejść... Przeżyj to Piotr, przecież jesteś silny, zawsze walczysz do końca... Kocham Cię- oparła głowę o jego klatkę piersiową. Poczuła i usłyszała bicie jego serca. Jeszcze mocniej ścisnęła jego dłoń i ucałowała go w policzek.- Nie możesz mnie, nas tutaj zostawić... Nie możesz...
Mijały kolejne dni. Hana codziennie przychodziła do swojego męża, czasem nawet zostawała na noc i spała na krześle. Nie opuszczała go ani na chwilę, mówiła do niego, uśmiechała się, całowała go, dotykała... Chciała żeby coś poczuł.
Tamtego dnia również przyszła i mówiła, śmiała się, przytulała do niego. Wydawało się jej, że nic się nie zmieni ale nadal miała nadzieję, że to może właśnie dzisiaj. Nigdy nie zapomni momentu kiedy mówiła, że go kocha a jego serce nagle się zatrzymało. Zaczęła krzyczeć, płakać, rzucać się. Błagała go w myślach, żeby został. Mijały minuty, trwała reanimacja. Wiktoria ocierając pot z czoła walczyła o życie Piotra. Na zmianę z Samborem wykonywali resuscytacje aby następnie rozpocząć defibrylacje.

Hana siedziała na korytarzu. Z nikim nie rozmawiała,nic nie mówiła tylko płakała i błagała Boga żeby nie zabierał jej wszystkiego co miała. Łzy kolejno spływały po jej czerwonych policzkach. Nie umiała pogodzić się z myślą, że może stracić swojego męża. 
W pewnym momencie Hana poczuła jakiś uścisk. Ktoś dotknął jej ramienia a kiedy podniosła głowę nikogo obok siebie nie zobaczyła. Przeraziła się. Czy to możliwe że on umarł? Wstała. Z sali wyszła Wiktoria a zaraz za nią Michał. Ich miny nic nie mówiły. Hane zabolało serce, usiadła. Zaczęła bawić się swoją obrączką. 
-Hana nie płacz, udało się. Piotr żyje.
Goldberg szybko poderwała się z miejsca i weszła do sali.
-Jego stan się poprawia- Rud delikatnie się uśmiechnął i pogładzić Hane po ramieniu- Wyjdzie z tego. Dajmy mu tylko trochę czasu.
Hana otarła łzy i podeszła do łóżka. Piotr wyglądał jakoś inaczej. Można nawet powiedzieć, że lepiej.
Blondynka ucałowała go w policzek i znowu ścisnęła jego dłoń.
-Co to miało być? Kochanie.. Nigdy więcej. Nigdy.
-Hana?- usłyszała za swoimi plecami głos Wiki. Wstała.- Jego stan jest na tyle dobry, że jutro spróbujemy go wybudzić.
-Ale jesteś pewna? Przecież się zatrzymał..
-Nie możemy dalej trzymać go w śpiączce. To już piąta doba.
-Posiedzę z nim jeszcze, okej?
-Jasne. Do zobaczenia.
-Pa.
Kobiety wymieniły się uśmiechami. Wiktoria wróciła na oddział a Hana dalej czuwała przy boku swojego męża.
-Cześć
-Po co tutaj przyszedłeś?
-Chciałem się tylko zapytać jak się czujesz, co z Piotrem..
-Stan Piotra się poprawia. Jutro go wybudzają.
-Chciałem Cie przeprosić.
-Krzysztof, nie. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. 
-Czy to moje dziecko?
-Nie, to 8 tydzień. To dziecko Piotra.
-W takim razie życzę Ci, Wam szczęścia.
Hana tylko wymusiła uśmiech po czym ponownie spojrzała na swojego męża. Pocałowała go w policzek.
-Jest silny, wyjdzie z tego
-Kochasz go?
-Tak, bardzo. Zawsze będę go kochać. Zawsze.
Hana popatrzyła na Radwana i właśnie wtedy poczuła uścisk swojej dłoni. Z niedowierzaniem spojrzała na dłoń Piotra a następnie na jego twarz. Do oczu napłynęły jej łzy i pierwszy raz od bardzo dawna były to łzy szczęścia.

wtorek, 7 lipca 2015

Część 2 :)

Hej, hej, hej! Przepraszam Was najmocniej za brak nextów ale upały, brak czasu, załatwianie spraw z mieszkaniem i szkołą całkowicie mnie 'pochłonęły' ;p

-Hana? Błagam nie denerwuj się tylko...- zaczęła Wiktoria a jej głos nie zapowiadał dobrych wiadomości- Piotr miał wypadek. Ktoś go potrącił przed szpitalem... Za chwilę będzie miał operacje.. Musisz tu przyjechać.
-Ale jak to wypadek?- krzyknęła Hana ze łzami w oczach- On to przeżyje, prawda? Nic mu się nie stanie... Wiktoria błagam... On nie może umrzeć, rozumiesz? Nie może...
-Hana, spokojnie. Przyjedź tutaj. Czekam na Ciebie przed operacyjną.
-Zaraz będę!- Goldberg rzuciła telefon do torby, wybiegła z mieszkania, poprosiła sąsiadkę o opiekę nad Tosią bo nie chciała zabierać małej do szpitala po czym szybko zgarnęła swoje rzeczy i zbiegła do samochodu. Jak za karę jej auto nie chciało odpalić przez co musiała zamówić taksówkę. Spojrzała na zegarek. 20 minut czekania? To chyba żart! Hana zdjęła szpilki, schowała je do torby i ile sił w nogach zaczęła biec. Jeszcze nigdy nie miała w sobie tyle chęci i mobilizacji. Musiała tam być jak najszybciej przecież Piotr właśnie walczy o życie jakieś dwa kilometry od niej. Całe szczęście po pokonaniu kilkudziesięciu metrów udało się jej złapać taksówkę dzięki czemu już po pięciu minutach dotarła na miejsce. Zapłaciła, nie czekała nawet na resztę tylko ile sił w nogach wbiegła do szpitala. Była cała zapłakana, roztrzęsiona a przez jej głowę przebiegł najczarniejszy scenariusz. Już przy wejściu wpadła na Radwana ale nawet nie zwróciła na niego uwagi. Przebiegła cały oddział aż znalazła się pod salą operacyjną.
Pierwszą osobą którą zobaczyła była Wiktoria. Consalida siedziała na krześle, twarz miała ukrytą w dłoniach i cała się trzęsła. Goldberg odebrało oddech. Czy możliwe że własnie go straciła? Już na zawsze? Nigdy nie zobaczy już jego uśmiechu, nie poczuje jego oddechu, nie usłyszy jego głosu, nie wyczuje jego perfum? Boże czy to było możliwe?
Powoli podeszła do Wiki i ze łzami w oczach wyczekiwała aż jej coś powie. Minęły minuty ale Wiktoria ani drgnęła. Siedziała tam jak zahipnotyzowana a dla Hany kończył się świat.
-Co mu jest? Co się stało? Wiktoria! Powiedz mi coś! Błagam Ciebie... To jest mój mąż.
-Falkowicz i Sambor własnie walczą o jego życie. Hana... To wszystko moja wina.
-Nie mów tak...
-To ja się z nim pokłóciłam, zdenerwował się i wybiegł a wtedy... Ten samochód. Wjechał w niego z takim impetem i siłą... To było zamierzone, ktoś chciał go zabić. Rozumiesz to?!?
Hana oparła się o ścianę. Nie dochodziły do niej słowa Wiktori. Miała nadzieję, że to tylko jakiś zły sen i że zaraz obudzi się obok Piotr wtulona w jego i najszczęśliwsza na świecie ale mijały godziny i to się nie działo. Dla Goldberg z czasem zaczęło brakował łez. Łkała. Chciała, tak bardzo chciała cofnąć czas i go nie zdradzić. Teraz nawet nie zdążyła go przeprosić, wytłumaczyć się, pożegnać się z Nim.
Wszystkie chwile uderzyły w nią niespodziewanie jak bumerang. Wróciła do niej ich cała historia.
Pierwsze spotkanie, pierwszy uśmiech, pierwsze spojrzenie w oczy, pierwszy dotyk, pierwszy pocałunek, pierwsza noc, pierwsze 'kocham Cię', pierwsze plany, marzenia, pojawienie się Jamesa, rozstanie, poronienie, jej randki z Drylem, Paula, kradzież, wypadek Piotra, ich ślub, starania o dziecko, wzloty i upadki, jej wyjazd, oddalanie się od siebie, romans, zdrada a teraz to. W tamtej chwili zdała sobie sprawę jak bardzo kocha uśmiech Piotra, jego głos, dotyk, usta, to jak plącze się po kuchni, wstaje w nocy bo ma słaby sen, jak zabiera jej kołdrę... Nagle te najzwyklejsze chwile dla niej osiągnęły największą wartość. Zrozumiała coś ale czuła, że zrozumiała to stanowczo za późno...
-Hana...- usłyszała głos swojej przyjaciółki, podniosła twarz- Chodź... Położysz się, odpoczniesz.
-Nie, nie, nie...- szepnęła po czym spojrzała na drzwi sali operacyjnej które od ponad pięciu godzin ani razu się nie otworzyły. Nikt do niej nie przyszedł, nikt nic nie powiedział. Żyła w totalnej niewiedzy która zjadała ją od środka.- Zepsułam go, siebie, nas... Wszystko spieprzyłam przez własną głupotę. To ja powinnam teraz tam leżeć, nie on... Nie zasłużył sobie.
-Nie możesz tak mówić. Wyjdzie z tego, zobaczysz. Jeszcze będziecie szczęśliwi.
Własnie wtedy otworzyły się te drzwi. Wyszedł Falkowicz, zaraz za nim Michał. Oboje rozejrzeli się po holu i kiedy zauważyli Hanę wymienili tylko spojrzenia i Andrzej podszedł do Goldberg. Kobieta od razu poderwała się z miejsca.
-Hana.. Bardzo mi przykro ale...- Falkowicz spojrzał na Wiktorię- Rana była bardzo rozległa... Piotr... Hana... On...- nikt nie widział go jeszcze w takim stanie. Zdezorientowany, przerażony, bez tego swojego uśmieszku, ze łzami w oczach mówił, tłumaczył a Hana odeszła. Odeszła razem ze swoim mężem. Poczuła bardzo mocny uścisk w sercu a następnie w brzuchu.
-Moje dziecko...- szepnęła po czym poczuła, że coś się dzieje. Jakaś fala gorąca w nią uderzyła aby zaraz poczuła się słaba i bezradna.
-Ona krwawi!- krzyknął ktoś z tłumu ale Hana nie poznała tego głosu. Upadła wprost w czyjeś ramiona i zamykając oczy szepnęła być może po raz ostatni 'kocham Cię Piotr'. Wszyscy zerwali się jej na pomoc a ona sama już nie walczyła. Poczuła, że nie ma dla kogo. Nie tym razem...

-Trzymaj tutaj.
-Cholera, nie możemy tutaj! Za dużo krwi!
-Możemy, wszystko możemy. Nie pozwolimy mu odejść! Walcz człowieku, masz rodzinę, piękną żonę, która Ciebie kocha jak cholera. Nożyczki!
-Co Ty wyprawiasz? Nie powstrzymasz tego krwotoku!
-Widzisz inne wyjście?
-Czyli co? Być albo nie być?
-Ciśnienie spada. 
-Cholera!
-Akcja serca!
-On nie oddycha!
-Reanimujemy!
-Szybko!
-Uwaga! Strzelam!
-Większa moc! Strzelam! Cholera. Piotr wracaj... Większa moc! Uwaga, strzelam!
-Mamy go! 

-Zapadł w śpiączkę.
-Ja jej tego nie powiem...